Shadowrun Wiki
mNie podano opisu zmian
 
(Nie pokazano 2 pośrednich wersji utworzonych przez tego samego użytkownika)
Linia 29: Linia 29:
 
Cóż. Powiem delikatnie, że nie lubię takich osób. To tak jak ze sportowcem który nie zna swojego ciała. Może biegać ale nigdy nie będzie mistrzem. Nie wie czego może dokonać i jak daleko sięgnąć. Poza tym to rigger a nie mechanicy potem sterują w czasie akcji a ja lubię odpowiadać za samego siebie. Koleś w warsztacie mógł mieć zły dzień albo za dużo wypił. Założą gorszą część, która pęknie przy wyższej temperaturze bo mu się specyfikacje pomylą. Nie lubię oddawać życia w cudze ręce ale jak ktoś woli to proszę bardzo ale prawda jest taka, że znaczna większość pierwszoligowców sama zajmuje się swoimi zabawkami. <br><br>
 
Cóż. Powiem delikatnie, że nie lubię takich osób. To tak jak ze sportowcem który nie zna swojego ciała. Może biegać ale nigdy nie będzie mistrzem. Nie wie czego może dokonać i jak daleko sięgnąć. Poza tym to rigger a nie mechanicy potem sterują w czasie akcji a ja lubię odpowiadać za samego siebie. Koleś w warsztacie mógł mieć zły dzień albo za dużo wypił. Założą gorszą część, która pęknie przy wyższej temperaturze bo mu się specyfikacje pomylą. Nie lubię oddawać życia w cudze ręce ale jak ktoś woli to proszę bardzo ale prawda jest taka, że znaczna większość pierwszoligowców sama zajmuje się swoimi zabawkami. <br><br>
 
Właśnie a propos polegania na mechanikach. Jeden taki rigger albo to była ona? To był elf albo elfka. Wyglądało to tak że nie mogłem odróżnić. Ale nie ważne. Przed runem odebrał ten rigger samochód z warsztatu. Warsztat był normalny nie żadna dziupla. Wiec po runie ekipa władowała się do tego samochodu i dają długą ale ulica była zapchana krokiem. Ekipa korporacyjna siedzi im na plecach. Wiec co? Ruszyli po chodniku. Nagle zonk! Samochód staje! Nie chce ruszyć. Co się okazało? Że w warsztacie załączyli mu standardową blokadę i że nie ruszy jeśli wykrywa coś żywego przed sobą. Zanim cokolwiek można było zrobić wszyscy dostali czapę w unieruchomionym wozie…
 
Właśnie a propos polegania na mechanikach. Jeden taki rigger albo to była ona? To był elf albo elfka. Wyglądało to tak że nie mogłem odróżnić. Ale nie ważne. Przed runem odebrał ten rigger samochód z warsztatu. Warsztat był normalny nie żadna dziupla. Wiec po runie ekipa władowała się do tego samochodu i dają długą ale ulica była zapchana krokiem. Ekipa korporacyjna siedzi im na plecach. Wiec co? Ruszyli po chodniku. Nagle zonk! Samochód staje! Nie chce ruszyć. Co się okazało? Że w warsztacie załączyli mu standardową blokadę i że nie ruszy jeśli wykrywa coś żywego przed sobą. Zanim cokolwiek można było zrobić wszyscy dostali czapę w unieruchomionym wozie…
  +
[[category:Artykuły]]
+
[[category:rigger]]

Aktualna wersja na dzień 04:30, 13 gru 2007

  • Jak to się w ogóle zaczęło? Jak zostałeś riggerem?

Hmm. Po pierwszej mojej odsadce załatwiono mi prace w stajni Kruppa na Tirach.
Wynajdywali wtedy gości z wschodu bo ci z zachodu mieli związki i nie chcieli jeździć po Bałkanach i dalej, po tym rosyjskim burdelu. W pisemkach motoryzacyjnych zaczęto już pisać o pierwszych eksperymentalnych łączach ale byli na etapie testowania na małpach. Nagle zjawiła się jakaś laska, prezes i powiedziała, że nam wmontują coś co nam pomoże w robocie a jak komuś się nie podoba to może się zabierać, z resztą i tak mamy to w kontakcie.

  • I jak się z tym jeździło? Było czuć różnice?

Władowali nam w tył czaszki to gówno. Wtedy jeszcze cały komponent ważył z kilogram i po kilku godzinach jazdy nieźle łeb nawalał i rzygać się chciało. Rozszerzono cały komputer pojazdu, nowe pancerne pudło zaczęło zajmować trochę miejsca w szoferce do tego kilka grubych kabli. Stare dobre czasy… Nie było wtedy jeszcze takich wyrafinowanych sensorów. Można było tylko o wiele szybciej zmieniać biegi skręcać i hamować. No i oczywiście wszystkie staty łatwiej było ogarnąć

  • Och! Chyba mi nie powiesz, że chciałbyś powrotu do tych „starych dobrych czasów”?

Cóż. Nie chodzi tylko o technologie ale… Teraz jest rzeczywiście tak że kierowca i pojazd stają się jednym. Niektóre pojazdy są tak naładowane sensorami że można czuć wiatr na masce albo ciepło asfaltu latem. Jeśli się chce nie widać żadnej szyby, karoserii. Unosisz się po prostu nad powierzchnią i suniesz i czasami nie masz wcale ochoty się zatrzymywać… To prawie jak bycie supermanem. Oczywiście zależy to jeszcze od ciała tzn. pojazdu jego możliwości ale i tak, uwierz mi, nawet w najgorszym złomie jest to o niebo lepsze niż zwykłe kręcenie kierownicą czy machanie drążkiem.

Powiem ci, czasem zdążają się takie przypadki, że kolesie nie chcą wysiadać w ogóle z maszyn. Zupełnie jak te świry od matrycy. Bez końca kręcili jakieś figury albo rozpędzali się na maksa. Przecież w swoim normalnym ciele nigdy czegoś takiego nie dokonasz. Potem wydaje się wszystko na benzynę i nowe zestawy. Potem żona, dziewczyna cię rzuca. Przychodzi komornik i zabiera ci pojazd. Potem dostaje się świra i zaczyna się brać zakładników… tak, tak. Hehe. To smutne ale czasem się zdarza…


  • I tu właśnie pojawia się zarzut, że Riggerzy traktują pojazdy jak żywe osoby. Podobno niektórzy się w nich ech, zakochują.

Z zakochiwaniem się bym nie przesadzał to był pewnie jakiś zbok i od razu wszyscy riggerzy się zakochują! Ale faktem jest, że gdy się jest podpiętym to maszyna jest jakby twoim drugim ciałem i jak by nie było troszczysz się o nie. Gdy brak jest powietrza w kołach, coś nie tak w silniku albo uszkodzenia od pocisku to czujesz to, czujesz dyskomfort, coś jest nie porządku. Ty – pojazd poruszasz się z.. wadą, czasem to uczucie podobne do tego gdy zdrętwiej ci kończyna albo, że coś ci burczy w brzuchu gdy masz sraczke. Może niezbyt poetyckie ale wiadomo o co chodzi. Hehe. Na szczęście nie czujesz bólu (chociaż miejskie legendy mówią o takich modyfikacjach)

O! przypomniało mi się coś w związku z tym. Kiedyś przed runem u nas w grupie był taki rigger od dronów. Krasnolud. Siedzimy i opracowujemy plan. Nagle ten mówi że nie może wysłać dronów gdzieś tam bo mogą się dostać pod ciężki ostrzał. My mu mędzimy, gadamy a ten dalej swoje. W ogóle nie rozumiał a może my nie rozumieliśmy, jak można wysyłać jakieś drony żeby ściągnęły na siebie ogień? Wydawał się niby normalny ale chyba coś mu się wtedy przestawiło. Wiking… Znasz Wikinga? Wiec wiesz jaki ma temperament. (Biegałem z nim w tedy, teraz siedzi w bloku „C”) Chciał udusić tego krasnala. Ledwo go odciągnęliśmy. Niestety tamten dalej po tym nie kapował o co chodzi i się wypisał z całej imprezy. I <cenzura> wie co się z nim teraz dzieje…

  • Więc gładko się kieruje, jest się praktycznie pojazdem ale oprócz takich odlotów podobna są jeszcze inne wady riggowania.

Haha! Coś za coś. W przyrodzie nic nie ginie, no nie? Chyba przede wszystkim powinniśmy zacząć od tego, że nie każdy może zostać rigiem. Od razu po wmontowaniu implantu nie m co startować w zawodach. Rigowanie wymaga to pewnego treningu, wprawy i koncentracji. Głównie chodzi tu o te czułe łącza, coraz więcej się ich pojawia na rynku wiec… Przy wolniejszych modelach jest zapewniony odpowiednie filtrowanie i trzeba się skoncentrować żeby wykonać jakąś czynność (Z czasem stanie się to naturalnym odruchem). Ale przy tych lepszych, mniej więcej od łącza w wersji 1,5 naprawdę trzeba być już niezłym dżokejem.

Znajomy mojego znajomego i tak dalej, zafundował sobie takie łącze w komplecie z nową yamahą. Chłopak się jeszcze nie dotarł i w czasie jakiegoś ulicznego wyścigu był napruty adrenaliną, chciał się odwrócić i zobaczyć co z gośćmi których odstawił. Oczywiście łącze to zinterpretowało inaczej i motor mu skręcił. Władował się w mur przy 280. Ale chyba przeżył…

Kolejną wadą jest to, że gdy w coś załadujesz to przy normalnym kierowaniu może ci „trochę” obić ciało ale gdy jesteś podpięty to ci przez czachę może przelecieć niezłe sprzężenie i skończysz jak roślinka. Oczywiście standardowo w pojazdach są montowane izolatory. Filtrują dane i blokują co gwałtowniejsze skoki ale spowalniają też przepływ, wiec większość rigerów je demontuje. Nie jest to specjalnie trudne.(chyba tego nie będą czytały dzieciaki, co?).

  • Podobno cześć riggerów nie zajmuje się technicznie swoimi pojazdami. Zajmują się tylko sterowaniem a naprawy i ulepszanie zostawiają mechanikom. Jak to jest z tobą?


Cóż. Powiem delikatnie, że nie lubię takich osób. To tak jak ze sportowcem który nie zna swojego ciała. Może biegać ale nigdy nie będzie mistrzem. Nie wie czego może dokonać i jak daleko sięgnąć. Poza tym to rigger a nie mechanicy potem sterują w czasie akcji a ja lubię odpowiadać za samego siebie. Koleś w warsztacie mógł mieć zły dzień albo za dużo wypił. Założą gorszą część, która pęknie przy wyższej temperaturze bo mu się specyfikacje pomylą. Nie lubię oddawać życia w cudze ręce ale jak ktoś woli to proszę bardzo ale prawda jest taka, że znaczna większość pierwszoligowców sama zajmuje się swoimi zabawkami.

Właśnie a propos polegania na mechanikach. Jeden taki rigger albo to była ona? To był elf albo elfka. Wyglądało to tak że nie mogłem odróżnić. Ale nie ważne. Przed runem odebrał ten rigger samochód z warsztatu. Warsztat był normalny nie żadna dziupla. Wiec po runie ekipa władowała się do tego samochodu i dają długą ale ulica była zapchana krokiem. Ekipa korporacyjna siedzi im na plecach. Wiec co? Ruszyli po chodniku. Nagle zonk! Samochód staje! Nie chce ruszyć. Co się okazało? Że w warsztacie załączyli mu standardową blokadę i że nie ruszy jeśli wykrywa coś żywego przed sobą. Zanim cokolwiek można było zrobić wszyscy dostali czapę w unieruchomionym wozie…